Okonie na cykadę
Zasady w wędkarstwie są moim skromnym zdaniem takie - trzeba Wierzyć w mądrość przeciwnika, szanować go, wręcz kochać, ciągle udoskonalając swój arsenał środków, pogłębiać wiedzę i nie bać się eksperymentów, nie dopuścić do uczucia zmęczenia i nudy… i zawsze wierzyć w sukces, bo wiara jest cudem samym w sobie. A co często widzę i słyszę? Widzę np. tzw. pstrągarza, którego długi cień kładzie się w wodzie i przynęta zdąża w kierunku słońca, który krzyczy do mnie, że w tej rzece nie ma pstrągów, bo kłusole, bo wydry, bo ścieki itd. Albo słyszę, że nie ma okoni, bo sumy wyżarły. Tylko później znów widzę jego i jego już tzw. kocią mordę na widok ryb po spuszczeniu wody ze zbiornika.
Cykada
Jest to przynęta, jakby stworzona na okonia. Właśnie dlatego ta ryba znajdzie się na pierwszym miejscu mojego opisu doświadczeń z nią i tą przynętą związanych. Nie ma przynęt doskonałych i uniwersalnych, dających się zastosować zawsze i wszędzie. To wiadomo…Są jednak przynęty o lepszych od innych możliwościach. Lepszych - tzn. wygodniejszych dla nas wędkarzy z praktycznego punktu widzenia. Żeby skutecznie i często łowić tę rybę tylko woblerami - musielibyśmy taszczyć z sobą znaczne i ekstremalnie różniące się właściwościami ilości tej przynęty. Wystąpiłby także pewien techniczny problem w wypadku żerowania okoni np. na rakach, owadach itp. Bardzo często dobranie przynęty do aktualnego menu jest najważniejszą w wędkowaniu sprawą. Musimy także zawsze pamiętać o przebłyszczeniu i w sposób przemyślany i podparty dozą logiki jak najtrafniej dobrać odpowiedni “wabik”. Musimy także pamiętać, że o różnorodności środowisk naturalnych, czyli krótko mówiąc-nie zawsze to, co sprawdza się w wodzie X musi się sprawdzić w wodzie Y.
Jaki sposób prowadzenia przynęty lubią okonie najbardziej?
Oczywiście jigowanie. Ale dlaczego? Mało jest wędkarzy, którzy w prawidłowy sposób mogą odpowiedzieć na to pytanie i mało jest takich, którzy w ogóle się nad tym zastanawiają. A to błąd. Sandacz także często “lubi” ten rodzaj prowadzenia przynęt. A dlaczego boleń zwykle nie reaguje na skaczące po dnie przynęty? Chodzi o to, że okoń ma jakby wpisany w genach lub wdrukowany doświadczeniem obraz tak zachowującego się potencjalnego pokarmu. Od początku jego życia wszystko, co skacze (i na drzewo nie ucieka), podryguje, próbuje się zakopać w mule lub ukryć pod kamieniem-jest traktowane przez niego, jako ewentualna zdobycz łowiecka. W jego pokarmie ryby stanowią tylko pewien procent- zależny od ogólnego charakteru całej biomasy danego środowiska, a co za tym idzie tzw. kalkulacji ekonomicznej. Niektóre rybki np. kiełbie, jazgarze, w podobny sposób jak raki, uciekając przed drapieżnikiem długimi susami próbują ukryć się znikając z jego pola widzenia. Są zbiorniki, w których okonie bardzo rzadko polują na ryby, bo zachwiana została w nich równowaga biologiczna i nastąpił znaczny rozwój zooplanktonu. Lepszy wróbel w garści niż…Skąd to wiem? Ano, wiem i to w 100%.
Jak jigować cykadami?
Jest to moim zdaniem bardzo prosta czynność. Amerykanie podobno pierwsi mówili: jaka woda, taka przynęta-wielka woda, wielka przynęta; mała woda, mała przynęta. Chodzi tu rzecz jasna o dobranie wagi do głębokości. W łowieniu jednak okoni zalecam zawsze delikatniejsze i lżejsze łowienie w okolicach dna, a szybsze i cięższe przy powierzchni. To, jakby na odwrót? Musimy pamiętać o naturze tej ryby. To z reguły wiecznie wszystkiego ciekawe, ale i ostrożne bardzo zwierzęta. Ich ostrożność wymusza samozachowawczy instynkt stada. Ten właśnie bodziec powoduje, że w łowieniu tak często musimy zmieniać przynęty, tempo i sposób prowadzenia itp. Zbiorowa inteligencja stada nie pozwolą na ingerencję w jego zasoby. Od inteligencji wędkarza zależy w jaki sposób oszuka stado i jak połowi w danej, konkretnej sytuacji.
Jeśli jigowanie jest techniką, to istnieje całe mnóstwo różnych “podtechnik”. Nie teoretycy wędkarstwa to wiedzą, ale wyłącznie praktycy. Wędkarstwo jest dlatego tak piękne, bo istnieje w nim niesamowicie podniecająca umysł subtelna, delikatna granica między dwoma wielkimi granicami: między sukcesem, a porażką. Chłopi mówią na to: diabeł tkwi w szczegółach…Możemy np. cały czas na napiętej żyłce, kontrolując opad położyć przynętę na dnie i po chwili zdecydowanie poderwać ją do góry np. na pół metra i oczywiście ciągle przy zachowanej uwadze i odpowiednim napięciu żyłki powtarzać tą czynność w nieskończoność. Możemy także tą monotonną czynność jeszcze bardziej “przynudzic” przez czasowe trzymanie przynęty w stanie spoczynku; np. 5sek. później 10, 20 itd. Po takim odpoczynku-szybki odlot i od nowa…
Musimy mięć odpowiedni sprzęt, a więc zupełnie inny od tego, który istnieje w tzw. standardach okoniowych, a służący do połowu tej ryby przynętami miękkimi. Ten sam okoń bardzo rzadko ponawia atak na cykadę. Poza tym im więcej ryb nie zatniemy lub stracimy w holu-tym gorzej dla nas…Stadem kieruje zbiorowa mądrość. Wędka musi być szybka i bardzo dobrze informująca o pracy przynęty. Jednak wędki do łowienia zwykłą żyłką lub plecionką mogą się w parametrach technicznych zasadniczo różnic. Musimy pamiętać o kruchości okoniowych pyszczków, a zastosowanie zbyt sztywnej wędki do plecionki może się kończyć utratą wielu ryb w czasie holu. Ta sama wędka, na odwrót może być idealna do żyłki. W bardzo czystej wodzie i pod powierzchnią używanie nieprzezroczystych plecionek jest sporym błędem… Małym wyjściem jest około 1m przypon z żyłki. Więc mamy już sprzęt i co dalej…Musi być łowisko, a w nim okonie.
Najpierw wody “stojące”.
Doczekaliśmy się czasów, że łowienie ryb z brzegu w takich łowiskach stało się często tylko spacerem na świeżym powietrzu. Szczególnie w weekendy. Boczny trok nie powstał przypadkowo-wymusił go splot czynników i niekorzystnych warunków utrudniających łowienie z brzegu. Ryby odpływają od brzegów pełnych trąbiących samochodów I wrzeszczących ludzi. Cykadę możemy umieścić w rejonie przebywania ryb szybciej od wielu innych przynęt. 3.5g cykadę poślemy o wiele dalej, niż np. 5g wirówkę. Próbujemy, rzecz jasna od “książkowych miejsc”, ale okoni trzeba szukać i praktycznie mogą być wszędzie. Sztuką jest nie zlokalizowanie, ale podążanie za stadem. Zwykle zaczynam od przeciągania srebrnej cykady w każdej strefie wody. Do cykadek max.2.5g używam żyłki 0.12. Do 3.5g – 5g żyłki 0.14. Do 6.5g – 9g żyłki 0.16 itd. Następnie próbuję skakać przynętą po dnie.
Okoń swój pokarm zasysa, a więc często się zdarza, że branie i poderwanie przynęty synchronizuje się. Czasami w związku z tym używam cykad z podwójnym kółkiem łącznikowym u tylnej kotwicy. Poza tym właśnie z powodu takiego sposobu pobierania pokarmu nie należy przesądzać z masą przynęt, okonie przy dnie są zwykle bardziej “delikatne” niż te polujące wyżej na ryby i bliżej powierzchni wody. Tu, mam nieraz wrażenie, jakby się czegoś wstydziły lub bały. Odwalamy robotę i spadamy…Te chwile ich słabości można wykorzystać używając zwykle cykad od 5 G do 10-ciu. Kolory typowo przypowierzchniowe: srebro, nikiel, biały, perła. Tempo prowadzenia co najmniej tak szybkie, aby przynęta pruła wodę od 0.5 do 2m. Pamiętam, jak kiedyś wiatr wywiał na początku czerwca kijanki wiele metrów od brzegu...Oczywiście dopóki mogłem łowiłem polujące na nie okonie malutkim, czarnym twisterkiem najpierw na 2g-ej, później 3g-ej… a kijanki i okonie były coraz dalej i dalej… Nie mogę dorzucić. Łapię na cykadę-krótką 4g-ową. Szybkie przemalowanie markerem na czarno i mogę się jeszcze z godzinę “pobawić”…
Piszę o tym, bo to ważne, nie ma w wędkarstwie straconych chwil, musimy mięć jak najwięcej pomysłów i środków, które możemy w odpowiedniej sytuacji wykorzystać - gdy już nic nie możemy zrobić, to i tak nie możemy uważać, że straciliśmy czas, bo przecież możemy wykorzystać tę wrażliwą, bardziej estetyczną cześć naszej duszy i napawać się pięknem krajobrazu, albo urokiem barw zachodzącego słońca. Nie będę pisać o połowie okoni z łódki, bo metody są podobne. Dodam tylko, że w/g mnie wszystkie (obecnie) przynęty na przełowionych łowiskach są o wiele skuteczniejsze, jeśli je ściągamy z kierunku od brzegu. To świadczy o pewnej niechęci wodnych zwierząt do lądowego głośnego towarzystwa. No, nie wiem- w zasadzie to chyba wszystko o “wodzie stojącej”. Dodam jeszcze o bardzo praktycznej cesze cykady ujawniającej się podczas łowienia z łódki-bywa nieraz tak, że okonie zaczynają polować na drobnicę dość daleko od naszej kotwicy, Dzięki cykadzie możemy zaoszczędzić czas i płoszenie ryb w najbliższej okolicy, po prostu możemy je dosięgnąć bez “imigracji”.
Jeśli chodzi o łowienie okoni w rzekach, to ten sposób najbardziej lubię, bo obfituje w różne miłe niespodzianki i to gratis! Powszechnie wiadomo, gdzie szukać okoni w rzekach-będą to przede wszystkim okolice wysokich, odmytych brzegów z plątaniną korzeni nadbrzeżnych drzew; będą to opaski, okolice ostróg, wszelkie faszynowe umocnienia; okonie także uwielbiają rzeczne górki podwodne, które w dużych rzekach przeważnie znajdują się w klatkach między ostrogami; znaczne ich ilości czają się także na skrajach wielu przykos, najlepiej kamienistych…itd. Łowienie tych ryb w rzekach różni się od tego w zbiornikach głównie sposobem wynikającym z pokonania pewnej niedogodności jaką jest rzeczny prąd wodny. Gdyby nie to, rzeka byłaby doskonałym łowiskiem; tylko jeszcze nad ich brzegami możemy zastać prawie dziewicze enklawy ciszy. Tu możemy podejść i łowić ryby blisko brzegu. Z przyczyn czysto technicznych tak dobieramy wagę przynęt, żeby móc penetrować wybrany przez nas obszar wody. Przykładowo-jeśli chcemy jigowac i ściągać przynętę pod prąd wody, biorąc pod uwagę głębokość i siłę nurtu, tak dobieramy wagę, aby przynęta osiągnęła dno bez większych tzw. problemów czasowych-i odwrotnie, jeśli chcemy żeby pracowała w toni, tak dobieramy ciężar, by napierający nurt wypychał ją w kierunku powierzchni…Kiedy łowimy ściągając przynęty z prądem rzeki zwykle wszystko, co chcemy osiągnąć wiąże się z “mniejszym ciężarem sił i środków”, ale z większym ciężarem strat! Równowaga w przyrodzie musi być! Nieraz najskuteczniejsze jest prowadzenie przynęty równolegle do brzegu z prądem, lub pod prąd; nieraz po skosie z prądem polegające często na podnoszeniu wędki i wybieraniu kołowrotkiem luzu żyłki (ta metoda dotyczy także zbiorników!), metod i pomysłów może być i jest sporo…
Na koniec moja mała wskazówka, jeśli chodzi o dobór kolorów. Jest to jedna z moich "świętych zasad", daję głowę, że jeszcze nikt o tym nie pisał. Chętnie złożę swój czerep na ołtarzu niewiedzy!
Dobierając kolor przynęt w pierwszej kolejności tak go dopasowujemy do środowiska, jakbyśmy chcieli, żeby ryba jej nie dojrzała…A więc łowiąc blisko powierzchni zaczynamy od przynęt białych, srebrzystych. Łowiąc wśród roślinności – przynęty zielone. Jigując na czarnym dnie, przynęty czarne; na dnie kamienistym –przynęty grafitowe; na piachu, przynęty złote lub żółte itp. itd. W tzw. wodzie trąconej zaczynamy od żółtych.., w mętnej od pomarańczowych aż do tych fluo... Dopiero, gdy to nie skutkuje musimy pomyśleć o kolorach potencjalnego pokarmu, być może właśnie tzw. okresowego, który w danym momencie chłonie uwagę drapieżników.
Sławek Szuszkiewicz, www.corona-fishing.pl