Sandacz a sprawa polska
Napisał do mnie kolega z sieci:
Łowiłem z dobrym wędkarzem główka w główkę. Ja byłem na główce pierwszy, on szedł za mną. Łowiliśmy niemal identycznym sprzętem, na takie same przynęty. On po mnie wyjął 2 bolenie, 2 sandacze i miał jakieś potworne branie którego nie przytrzymał. Główki były częściowo przelane, łowiliśmy wyłącznie na napływach. Ja nie miałem żadnego pobicia, i urwałem wiele przynęt, a on tylko 2. Dlaczego? Jak go zapytałem, to się tylko śmiał. Czy ma jakąś wielką tajemnicę...
Ciekawe pytanie, prawda? Odpowiedź jest taka: ON MA TAJEMNICĘ! Tajemnica w wyobraźni. W spoglądaniu na główkę po pierwsze, z namalowaniem w wyobraźni obrazu 3d, po drugie z trójwymiarowym wyobrażeniem sobie drogi przynęty...
Sandacze, główka i trójwymiarowa wyobraźnia
Po pierwsze - spinningistę interesuje jedynie strefa, gdzie woda przelewa się przez główkę. Za dnia sandacze raczej nie penetrują stref zastoiskowych i wstecznych nurtów, a jeśli, to robią to bliżej powierzchni...
"Strefa łowności" w rzucie z góry mieści się jedynie na tym odcinku główki, gdzie woda się przez kamienie przelewa.
W rzucie widać 4 strefy "uciągowe"
- strefę powierzchniową, w której prądy dość równomiernie ciągną na główkę i się przez nią przebijają; o tej porze roku ryb tam nie ma...
- strefę nurtu wstępującego, w której prąd podnosi się tuż przed główką i w końcu "miesza się" z prądami powierzchniowymi; ten "uciąg" skręca "na rzekę", tym silniej, im jest głębiej... Im jest bliżej strefy "c"; w tej strefie w dobre dni żerują bolenie...
- strefa odbicia na rzekę - tu nurt "nie wydostaje" się na wierzch, jak widać po strzałce w rzucie z góry prze on wyraźnie "na rzekę", aczkolwiek przed samą ostrogą wznosi się ku górze. Przy samej główce przebywają tu jeszcze duże klenie o mniejsze sandacze, rewir patrolowany jest także przez duże bolenie.
- strefa nurtowego cienia, gdzie woda jest niemal stojąca lub z wolna kręci, odbija, a nawet zawraca... Tu za dnia przebywają sandacze, ogromne klenie i niekiedy (rzadko) duże szczupaki. Wszystkie gatunki są w pełnym pogotowiu - zwrócone zmysłami na płynącą wodę strefy "c".
Spinningista z wyobraźnią stara się prezentować przynętę w strefie "c". Najwieksze szanse na atak są wówczas, kiedy przynęta napływa na pogranicze ze strefą "d" z góry rzeki. Tu jest miejsce na trójwymiarową wyobraźnię wędkarza.
Zawsze zaczyna się od rzutów krótszych (linia zielona). Wabik ląduje, przez kilka chwil jest poza interesującą strefą, zagłębia się i zaczyna penetrować dobrze rokującą strefę. Brania należy spodziewać się w górnych 2/3 zielonego prostokąta, dopóki wabik napływa na główkę. Kiedy wyciąga się z nurtu, przynęta idzie do wierzchu i wchodzi w strefę "b" - tu może uderzyć rapa.
Analogicznie rzecz ma się z rzutami dłuższymi (czerwony i liliowy), z tym, ze im rzut dłuższy, tym bardziej na przynętę oddziałuje nurt strefy "b" i "a" i tym trudniej utrzymać jest wabia w strefie "c". I tu potrzeba trójwymiarowej wyobraźni właśnie.
Większość spinningistów wyobraża sobie, iż przynęta prowadzona wzdłuż główki przez cały czas prezentuje się rybom. Tak naprawdę jednak, jest to jedynie krótki odcinek - wówczas, kiedy jeszcze napływa na główkę, wówczas, kiedy dopiero dostaje się do strefy "c". Kiedy zaczyna się ściągać wabia "pod prąd" strefy "c", przynętę wybija do góry i tu już na sandacza trudniej liczyć. Co prawda, zatrzymanie na moment zwijania żyłki i opuszczenie szczytówki kija pozwala na króciutkie dotarcie do strefy "c" - często widać speców spinningowych, jak to robią. A robią to dlatego, że mają trójwymiarową wyobraźnię. W ten sposób zwiększają szanse na sandaczowe pobicie. Wędkarze mający manierę opuszczania szczytówki poniżej jajec, mogą się po rzeczonych jajcach podrapać co najwyżej - żyłka poddana jest na długim odcinku siłom nurtowym strefy "b" oraz "a" i wabik do strefy "c" w ogóle nie dociera.
Podsumowanie: cała tajemnica skutecznego obławiania główki polega na tym, że rzut wykonuje się w taki sposób, aby przynęta prezentowała się w strefie "c" w oczekiwany (przez wiedzę i wyobraźnię wędkarza) sposób. Nawet 40. m rzut wykonuje się dla kilku dobrych metrów, niekiedy dla jednego metra z wędkarskiej wyobraźni. Rzeczna główka i zjawiska, jakie się na jej napływie dzieją, wyklucza prowadzenie przynęty w dobrze rokującej strefie przez długi czas. Ileż razy widzę na Wiśle, jak spinningiści cudaczą, aby jak najdłużej prowadzić wabia wzdłuż główki - kompletny brak wyobraźni, przynęta bowiem utrzymuje się na pograniczu strefy "a" i "b", a ryb tam po prostu o tej porze roku nie ma...
Artykuły zacytowany, napisany przez Jacka Jóźwiaka,
więcej na stronie www.wcwi.eu